Forum FH przeniesione! Strona Główna FH przeniesione!
Portal przeniesiony na fikcyjnehistorie.cba.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

3. Kronika - KL, R2 F2

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum FH przeniesione! Strona Główna -> Kronika: Pogromca Snów
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ktosio
Administrator



Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Południowe Rubieże Warszawy (Wilanów)

PostWysłany: Czw 14:13, 22 Sie 2013    Temat postu: 3. Kronika - KL, R2 F2

Czasem niektóre słowa mogą być rozdzielone myślnikiem. Przepraszam, jest to problem mojego Worda. Od następnych rozdziałów nie będzie się to już pokazywać.
_________________________________

Rozdział 2
Fragment 2


Brama otwarła się powoli. Agor wstrzymał oddech — nie był w Koronie od bardzo dawna. Jeden ze straży miasta podszedł i wypytał go o kilka rzeczy. Agor mógł się założyć, że to ze względu na jego strój. Ciemne buty, spodnie, czarny pancerz, płaszcz, na plecach kaptur. Nie mógł narzekać, jego przyjaciele znad Kenosh nie mieli nic innego. Żyli w ciemnym lesie, maskowanie było dla nich podstawą, a ponieważ poruszali się głównie nocą, inne kolory raczej nie wchodziły w grę. Nie dość, że było to jedno z najlepszych jakie mieli, to jeszcze potem dali mu konia, również ciemnego. Wiedział, że będzie rzucać się w oczy, czego akurat zawsze starał się unikać, jednak nie mógł im odmówić. Sami mieli niewiele. Ten jeden raz mógł zaryzykować.
Mężczyzna przyjrzał mu się jeszcze kilka razy, jednak w końcu go przepuścił. Nie miał podstaw, żeby go zatrzymać. Chło-pak już się przyzwyczaił do dziwnej aury, która go otaczała. Mimo wszystko poprawił opaskę na ramieniu.
Kiedy jechał przez centrum miasta, czuł się coraz bardziej nieswojo. Wszystkie budynki zdawały się być czyste i zadbane, ale przede wszystkim były jasno-kremowe. Agor był doskonale widoczny na ich tle. Nie lubił wyróżniać się z tłumu, jak zresztą większość jego pobratymców, a teraz wszyscy przechodnie mimochodem zerkali na dziwnego przybysza. Chłopak znów poprawił opaskę i zebrał się w sobie, by wyglądać obojętnie. Zsiadł w końcu z konia i zaczął prowadzić go za uzdę. Spotkani ludzie pod Kenash nie mieli półtoraków, wypytał więc kilku chłystków o kowala, potrzebował bowiem dobrego miecza. Dzięki tej krótkiej wymianie zdań poczuł się przynajmniej pewniej, choć chłopcy nie znali żadnej dobrej kuźni w najbliższej okolicy.
Zatrzymał się w poleconej przez nich gospodzie na jakiś posiłek. Podsłuchał kilku rozmów, z czego zaciekawił go temat popołudniowej przemowy króla, dotyczącej niewielkiej reformy prawa. Uśmiechnął się pod nosem. Najwyraźniej szczęście mu sprzyja.
Przemowa króla nie była tak długa, jak Agor się spodzie-wał. Przyszło wielu mieszkańców, niemal wszyscy słuchali bardzo uważnie. Widać, iż król miał poparcie ludu.
Władca mówił z balkonu pałacu. Dlatego też wyjątkowo wpuszczono słuchaczy do królewskich ogrodów, straż jednak pilnowała, czy ktoś nie dewastuje ulubionych kwiatów królowej i jej córek.
Gdy król skończył, po długich owacjach ludzie zaczęli się rozchodzić. Robili to jednak niechętnie i mozolili się okrutnie. Agor niezauważony przemieszczał się między nimi, głównie dlatego, iż udawał, że kogoś szukał. Potem udał, iż kilka monet wysypało się z jego mieszka. Twarz miał podenerwowaną, a ręce lekko się trzęsły, gdy zbierał pieniądze.
— Coś taki zestresowany, przyjacielu? — Jeden ze strażni-ków zaczepił go podejrzliwie. Zgodnie z planem.
— Ech — westchnął Agor. — Zawsze tak się ze mną dzieje, kiedy mam porozmawiać z jakąś ważną osobistością…
— A jaką? — Mężczyzna chyba miał ochotę kogoś wyśmiać.
— No wiesz, tacy ludzie jak ja nie widują się z królami co-dziennie, a sporadycznie… — Wytarł czoło i otrząsnął rękę z wy-imaginowanego potu. — Jestem posłem. Muszę spotkać się z władcą.
— Nic mi o tym nie wiadomo — mruknął tamten.
— Cóż, nie każdy strażnik musi mieć dostęp do tajnych in-formacji.
— Tajnych?! O takich rzeczach rozmawiamy na co dzień!
— Dobrze, pogadam więc z nim na temat zachowywania milczenia służbistów. Ech, widać, że trzeba was jakoś lepiej dobierać do tej pracy… Jak mało szacunku…
— Dobra! Zrozumiałem. Czego chcesz? — fuknął w końcu.
— Widzieć się z królem.
— Po co?
Agor miał ochotę odpowiedzieć: „dla sportu”, ale stwier-dził, że dość już się biedak męczy na słońcu w zbroi i nie będzie uprzykrzać mu dnia docinkami.
— Muszę z nim porozmawiać. Jestem posłem, prawda?
— No właśnie tego pewien nie jestem.
— Niech wyjdzie na balkon i tu spojrzy. Na pewno mnie rozpozna.
— Oby to nie był żart. — Człowiek znów zmierzył go wzrokiem. — Nie jesteś za młody na posła?
— W tym wieku już dawno mógłbym być pełnoprawnym Rycerzem, przyjść tu i was wszystkich bez problemu pozabijać. Zresztą mogę to zrobić, ale nie mam złych zamiarów, więc…
— Skąd ty? — Mężczyzna chyba zaczął się niepokoić
— Z Raoru — palnął pierwsze lepsze państwo Agor. — Nie każ mi proszę czekać, bo może się to dla nas wszystkich źle skończyć.
Strażnik skinął głową do pozostałych towarzyszy. Sam sprawdził, czy Agor nie ma przy sobie broni miotającej. Była jed-nak tak dobrze schowana, że nawet profesjonalny ochroniarz, a nie pierwszy lepszy człowiek, znalazłby ją po co najmniej godzinie uważnych przeszukiwań.
Po chwili na balkonie pojawił się król Rhebis z kilkoma strażnikami, gotowymi obronić go przed każdym zagrożeniem, był wśród nich nawet Eerianin, na wypadek niespodziewanej wizyty Dzikich Magów. Oprócz nich wyjrzała także zaciekawiona głowa następcy tronu.
Agor uśmiechnął się i uniósł obie ręce do góry. Jedną dłoń zostawił otwartą, drugą ułożył w dziwny znak. Strażnik, który go sprawdzał, był pewien, że robi to do władcy. Tak naprawdę Agor wysłał sygnał do Eerianina. Białowłosy otworzył szerzej błękitne oczy i swoją dłoń również uformował w jakąś figurę. Chłopak w odpowiedzi wygiął palce drugiej ręki i uśmiechnął się. Biały Mag sięgnął po metalowy kij, który świadczył o jego biegłości we władaniu ogniem, nakreślił nim złotą smugą kilka znaków w powietrzu, ręką rysował inne, choć nie spuszczał wzroku z Agora. Kiedy znaki rozbłysły jaśniej, począł szeptać coś do Rhebisa. Tamten skamieniał, nic więc nie dało się wyczytać z jego twarzy, po dłuższej chwili dopiero skinął głową, pozwalając dziwnemu gościowi wejść. Sam ruszył mu naprzeciwko. Jego syn szedł z tyłu, niewiele rozumiejąc z rozgrywającej się sytuacji. Nie miał jednak nic ciekawszego do roboty, postanowił więc sprawdzić, o czym mówił Mag, co miały znaczyć te znaki oraz odpowiedzi na inne pytania, które przyszły mu w tym czasie do głowy.
Władca zszedł ze schodów uśmiechnięty.
— Czym zawdzięczam twą wizytę, przyjacielu? — spytał, gdy tylko ujrzał Agora.
— Przejeżdżałem tędy, pomyślałem więc, że może zawitam do ciebie, panie. — Chłopak ukłonił się nisko. — Chciałem porozmawiać. Jest naprawdę wiele kwestii, na które chciałbym, byś zwrócił uwagę. Kilka przyjacielskich rad od twoich znajomych. — uśmiechnął się tajemniczo.
Rhebis rozpromienił się.
— Dawno nic o nich nie słyszałem.
— Cóż, zdziwiłbym się, gdybyś coś usłyszał panie. Wciąż ich królestwem jest cień i zapomnienie.
— Wszyscy mówicie tak samo — zaśmiał się władca.
— Kiedy ostatnio był tu ktoś z…
— Oj, dawno. Jakieś dziesięć lat temu. Było ich dwoje. Gdyby nie oni, mielibyśmy tu dyktaturę Raoru.
— Swoją drogą byłem tam niedawno. Właśnie o tym chciałem porozmawiać — Agor omiótł korytarz, którym szli. Nikt im nie towarzyszył, dopóki nie weszli na salę, w której akurat przebywał Mag. Tam się zatrzymali i rozpoczęli rozmowę we trzech.
Drzwi skrzypnęły i w progu ukazała się postać syna wład-cy. Rozmawiający odwrócili się w jego stronę. Zrobił kwaśną minę i niespiesznie podszedł do trojga ludzi.
— Pozwól, że ci przedstawię, mój drogi — zwrócił się Rhebis do Agora — mojego syna, Mettisa.
— Cześć, książę — Agor kiwnął głową. — Miło poznać. Jam jest Agor, z dość daleka. Miło poznać.
— Cześć — odparł Mettis nieco niepewnie, myśląc, czy w ogóle powinien używać tego słowa na powitanie. — I wzajemnie…
— Mettisie, mógłbyś zostawić nas samych? — spytał Rhebis. — Musimy omówić kilka ważnych spraw.
— Jasne — Mettis jakby się otrząsnął. — Dobrze, oczywi-ście…
Obejrzał się jeszcze dwa razy, nim doszedł do drzwi. Miał wrażenie, że coś jest z tamtym człowiekiem nie tak. Bardzo silne wrażenie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ktosio dnia Czw 14:17, 22 Sie 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum FH przeniesione! Strona Główna -> Kronika: Pogromca Snów Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin